Lot super, bez żadnych zbędnych przygód. Przyjechaliśmy do domu, zjedliśmy kolację i poszliśmy spać. Rano przywitał nas Patryk- mój brat cioteczny. Na początku nas nie poznał, ale zachwilę już szalał z radości. Mieliśmy zaplanowane że pojedziemy na festyn monster track' ów. Już byliśmy w drodze, kiedy okazało się, że to jest w niedzielę, a nie w sobotę. Dlatego jedziemy tam dzisiaj. Wczoraj wieczorem przyszli znajomi cioci i wujka. Przy okazji zarobiłam trochę funtów. Hehe, superowo było. Miałam się opiekować 9- cio miesięczną Franią i dwuletnim Patycackiem. Dzisiaj jedziemy na ten festyn, a potem do chińczyka- restauracji, w której jesz co chcesz i ile chcesz. <3
P.S. Stwierdziłam, że zdjęcia z wakacji wstawie pod koniec sierpnia.
niedziela, 18 sierpnia 2013
Od angielskich sklepów do angielskiego chińczyka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz